Jedną z bardziej irytujących rzeczy, które nas mogą spotkać na lotnisku, jest konieczność wyrzucenia niektórych rzeczy z naszego bagażu. Jest to oczywiście skutkiem licznych zamachów terrorystycznych. Część z niedozwolonych przedmiotów jest zrozumiała: noże, śrubokręty, ostre przedmioty, pojemniki pod ciśnieniem itp. Niestety nie można zabrać ze sobą nawet tak zwyczajnej rzeczy, jak butelka napoju; nawet jeśli nie była otwierana i ma nienaruszoną zakrętkę. Istnieją specjalne odstępstwa takie jak leki przepisane na receptę lub mleko dla niemowlaka. Dodatkowo możemy wnieść ze sobą płyn, jeśli butelka nie przekracza pojemności 100 ml. Skąd taki przypadkowy limit? Dlaczego nie 200 albo 500?
Wbrew pozorom za decyzją o właśnie takiej pojemności butelek nie stoi spisek producentów przesadnie drogich napojów sprzedawanych na strefie bezcłowej, tylko badania naukowe. W 2006 islamscy terroryści próbowali przemycić na pokład samolotu szereg przedmiotów codziennego użytku wypełnionych chemikaliami. Chemikalia były m.in. w butelkach od popularnych napojów gazowanych. Nakrętki były nienaruszone, zamachowcy wywiercili malutkie dziur na dnie butelek, przez które wstrzyknęli chemikalia. Aby iluzja była doskonała, niedoszli zamachowcy dodali do roztworu specjalne barwniki, imitujące kolory prawdziwych napojów. Na pokładzie samolotu, składniki z butelek miały być ze sobą zmieszane i zdetonowane. Na szczęście zamach nie doszedł do skutku. Służby lotniska nie mogą sprawdzić dokładnie każdej butelki napoju, więc stąd zakaz ich wnoszenia. Dlaczego jednak pozwala nam się wnieść np. butelkę perfum, jeśli nie ma więcej niż 100 ml? Otóż w wyniku badań ustalono, że przy takiej ilości powszechnie dostępnych chemikaliów nie można wyprodukować ładunku wybuchowego, zdolnego zniszczyć samolot, lub nawet zagrozić życiu i zdrowiu pasażerów.
Czytelnik może teraz zadać sobie jeszcze jedno pytanie – a co z bardziej skoncentrowanymi środkami? Na filmach czasami wystarczy kilka kropel jakiejś substancji, aby spowodować przyzwoitą eksplozję. Serialowy Walter White wysadził całe pomieszczenie przy pomocy małego kryształu. Owszem, istnieją środki, które w małej ilości mogą wyrządzić spore szkody, jednak ich zdobycie lub wyprodukowanie jest niezwykle trudne. Dodatkowo tego typu substancję są często niestabilne i uzależnione od różnych czynników, takich jak temperatura, ciśnienie czy wilgotność. Dochodzi też problem z transportem i przechowaniem. Ostatnią przeszkodą dla potencjalnego terrorysty są różnego rodzaju detektory, przez które taka substancja musiałaby przejść. Z reguły im bardziej niebezpieczna substancja, tym trudniej jej użyć, dlatego są one poza zasięgiem zwykłych terrorystów chwytających się bardziej „chałupniczych„ metod.
Źródła:
https://www.scoopwhoop.com/Why-Are-We-Allowed-To-Carry-Only-100ml-Liquids-On-A-Flight/
https://www.independent.co.uk/travel/news-and-advice/liquids-ban-on-flights-10th-anniversary-do-we-still-need-it-a7181216.html
https://tribune.com.pk/story/1101498/heres-why-youre-only-allowed-100ml-liquids-on-flight/
To bzdura. W bagażu podręcznym miałem 8 buteleczek po 100 ml każda.
Mogły to być te opisywane chemikalia i tuż po przekroczeniu security control spokojnie wszystko wymieszalbym w toalecie.
Więc co teraz, Sherlocku ?
Na pokład samolotu można w bagażu podręcznym wnieść do 1l płynów. To nadal zapobiega wytworzeniu niebezpiecznych substancji, Watsonie.
To po co limit 100ml płynów na jedną buteleczkę ? Można wziąć woreczek foliowy, wlać z tych 10 buteleczek i zmieszać a skoro limit 1l nie pozwala na wytworzenie niebezpiecznych substancji to właśnie po jaką cholerę dzielić to na małe buteleczki ?